Poza osądami
Przyczyny atakowania innych osądem
W naszej kulturze i społeczeństwie zbyt często osądzamy ludzi, których poglądów, postępowania i stylu życia nie rozumiemy. Często bierze się to z wyimaginowanego poczucia zagrożenia wobec naszych własnych przekonań i racji. Zakładamy mianowicie, że jeśli nie potępimy czyli nie stłumimy ekspresji tej innej od nas istoty, wtedy ona potępi nasz ogląd świata, albo przynajmniej będzie stanowiła dla niego zagrożenie.
Inne motywy kierują osobą fanatyczną. Zgodnie z jej opinią wszyscy powinni przyjąć wyznawany przez nią system wartości oraz go realizować, przecież tylko wytyczana przez nią droga jest słuszna. W tym przypadku osądzanie innych wypływa bądź to z potężnego lęku przed konsekwencjami niezrealizowania upatrzonych przez siebie celów, bądź z megalomanii, czyli przekonania o swojej wielkości i słuszności swych racji ponad innymi.
Właściwie każdy, kto w sposób niekonstruktywny krytykuje innych, kieruje się pychą, wyraża wszakże pogląd, że tylko on wie, jak coś powinno wyglądać.
„To, do jakiego stopnia osądzamy innych, odzwierciedla stopień, w jakim osądzamy samych siebie. Jeśli widzimy, że ktoś komentuje potknięcia jakiejś osoby, to wiedzmy, że te komentarze odzwierciedlają stopień osądzania samego siebie przez tego komentatora”.
/Henry Ahlefelder/
Osoba, która podświadomie obawia się, że ktoś zdemaskuje jakiś jej słaby punkt czy zły zamiar, dokładnie tę tłumioną w sobie cechę bądź słabość wytknie i skrytykuje u drugiej osoby, nawet jeśli osoba ta dostrzeżonego zachowania nie przejawiła. W psychologii nazywane jest to projekcją – przenoszeniem własnych cech na osobę słuchacza, terapeuty, przyjaciela, a nawet grupy ludzi czy cały świat.
W projekcji często tłumaczymy własne agresywne, atakujące zachowania poprzez budowanie przekonania o agresywnym nastawieniu innych ludzi; czyli własne wybuchy emocji uzasadniamy koniecznością stosowania samoobrony dla uzyskania bezpieczeństwa i spokoju.
Podam przykład. Ktoś, kto nie chce być świadomy obecnych w sobie tendencji do skąpstwa i wykorzystywania innych, cechy te ukrywa pod płaszczem altruizmu i bezinteresowności. Będzie udzielać się charytatywnie, choć nigdy nie rezygnując z tego, co dla niego ważne, jednocześnie skrzętnie zauważając i wytykając innym ich niechęć do rozdzielania siebie na drobne i oddawania światu w ofierze. Dlaczego taka jednostka krytykuje w innych ich osobiste granice czasu, energii i wolnej woli? Aby mieć ułatwioną możliwość ich wykorzystywania.
Podobnie, osoba mająca tendencje do wybielania siebie i wypierania swoich negatywnych cech, będzie innych nazywała hipokrytami, osobami zakłamanymi i pragnącymi wyłącznie własnego sukcesu.
Nienawidzimy w innych to, co niegdyś sami znienawidziliśmy i ukryliśmy w sobie samych. Przy czym jedni z nas cechy te stłumili w sobie tak silnie, aż stały się niewidoczne; inni jednak nadal je przejawiają, choć nie chcą tego dostrzec.
Im więcej mamy w sobie gniewu wobec zachowań przejawianych przez innych, tym większa obrona przed skonfrontowaniem się z tymi wzorcami w samym sobie, tym twardszy próg.
Jak wiemy, najbardziej zaciekłe osądy padają w takich dziedzinach, jak: polityka, nauka, religia czy rozwój duchowy; podczas gdy prawdziwa duchowość i etyka polegają na: rozumieniu, akceptowaniu odmiennych punktów widzenia, a nawet (w przypadku duchowości) miłowaniu bez przyczyny.
Zacznijmy więc od źródła, czyli od samych siebie.
Męczy Cię, że ktoś wybrał życie takie, jakie lubi?
Sam porzuć własną skorupę i wyrusz na poszukiwanie tego, czego pragniesz.
Złości Cię, kiedy inni medytują, zamiast wszczynać bunt i nawoływać do wojny?
Jeśli tak, to zapewne w swoim życiu nie jesteś spełniony. Znajdź sobie jakąś pasję. A jeśli naprawdę chcesz przyczynić się do poprawy warunków życia we własnym kraju, żyj w nim tak, jak chciałbyś, aby inni postępowali i żyli, propagując pokój.
Energia, którą emanujesz, przyciąga energie i wydarzenia do niej podobne. Zacznij więc od wprowadzenia w swoje wnętrze pokoju i harmonii, a dopiero wtedy szukaj harmonii i stwarzaj ją w świecie zewnętrznym.
Wnioski te trafnie obrazuje aforyzm Lwa Tołstoja:
„Każdy niech zamiata przed swymi drzwiami, a cała ulica będzie czysta”.
Jak też słowa Mahatmy Gandhi’ego, który potwierdzał je własnym przykładem:
„Bądź zmianą, którą chciałbyś ujrzeć w świecie”.
Rozpraszanie osądów w uczuciu miłości.
Zapewne słyszałeś o hawajskiej metodzie ho’oponopono? Rozpowszechnił ją psychiatra dr Ihaleakala Hew Len na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w miejskim szpitalu psychiatrycznym uzdrowił wszystkich psychicznie chorych więźniów w ciągu niespełna czterech lat. Uczynił to tylko… przeglądając ich karty. A ściślej, powierzając ich oczyszczającej mocy poprzez powtarzanie zaledwie kilku słów: „Wybacz mi, proszę. Przepraszam. Kocham cię. Dziękuję”.
Zauważ, że wypowiadanie tych słów utrudnia umysłowi wydawanie sądów i trzymanie się wyobrażeń na temat danej osoby – jaka to ona jest chora, niezrównoważona emocjonalnie i jak bardzo ciężkim jest przypadkiem. Ledwie w umyśle chce zrodzić się taki osąd, myśli/słowa pełne miłości i przebaczenia przerywają go. A kiedy nie ma osądu, może rozpocząć się proces uzdrowienia.
Ciało samo się uzdrawia, kiedy uwolnimy je z czynnika chorobotwórczego. A taką „chorobotwórczą” przyczyną nieharmonijnych zdarzeń w naszym życiu często są nasze własne osądy.
Problem na ogół pojawia się bez udziału naszej świadomości. Jednakże potem zakorzeniamy go w sobie za pomocą swego o nim wyobrażenia – uznając za istniejący, trudny do rozwiązania, ciężki. A im mocniej z nim walczymy, tym głębiej w naszym doświadczeniu się zakorzenia, odpowiadając tylko na moc naszych przekonań o jego sile.
Kiedy uwalniamy umysł od wyobrażeń o nas samych, innych ludziach i świecie, może zostać przywrócony pierwotny ład. Tak zapewne stało się w przypadku osób wyleczonych metodą dr Len’a, tak również możesz uczynić ze wszystkim, co pojawia się w Twoim otoczeniu.
Uczucia wyższe, takie jak miłość, wewnętrzny pokój, radość, akceptacja, szczęśliwość czy współodczuwanie nie mogą być zaznawane, kiedy nasz umysł i serce są pełne osądów.
To nie osądzający, ale akceptujący stan umysłu uzdrawia. Ciało, psychikę, problemowe sytuacje.
Nie jest więc tylko pośrednim celem stawianym sobie przez osoby chcące wznosić się duchowo, ale stanem dającym namacalne przyjazne rezultaty każdemu z nas. Poprawia kondycję psychiczną, fizyczną i duchową.
W jaki sposób zamienić swoją skłonność do negacji, gniewu i odrzucania tego, czego nie rozumiemy na bezwarunkową akceptację? Przede wszystkim tego chcieć. Możesz zacząć już teraz. Od błogosławienia wszystkiego, co wywołuje w Tobie cięższe emocje. Także otaczanie AKCEPTACJĄ i ZROZUMIENIEM pojawiających się w Tobie niepokojących myśli, odczuć.
Odgrywając rolę Boga, który wie, co dobre i słuszne
Innym sposobem na uwolnienie siebie od tendencji do osądzania jest bezinteresowna pomoc.
W tym celu wybierz czasem kogoś, komu wyświadczysz jakąś przysługę za darmo. Uczyń to sam, nie pod wpływem presji znajomego, który tylko czeka, by się kimś wysłużyć z powodu swego lenistwa bądź wygodnictwa.
Kiedy zaczynasz się zastanawiać nad tym, kto by to miał być, zapewne przychodzi Ci na myśl jakaś biedna i głodna istota. Jednak odpowiedz sobie na pytanie: Czyż nie jest łatwo pomóc istocie, której dzieje się gorzej niż nam samym? Oczywiście, że wspieranie takich istot jest słuszną sprawą i powinno być stosowane przez całe społeczeństwo. Ale skoro chcesz nauczyć się prawdziwej bezinteresowności, zacznij służyć komuś, kogo nie lubisz. Tylko dla samego zanurzenia się w stan dobroci bez warunków, bez przyczyny.
Podczas gdy osoba chora i bezdomna nie ma nam niczego do ofiarowania, to przykładowo szef na pewno jest w stanie dać nam całkiem sporo – pieniądze, awans zawodowy, firmowe auto, docenienie…
To tylko przykład, ponieważ służąc komuś, kto ma tendencje do wykorzystywania Cię, możesz tylko podsycić jego łupieżcze zapędy. Tego jednak do końca nie wiesz. Kiedy czynimy coś naprawdę bezinteresownie, nie zostawiając w sobie ani odrobiny gniewu, niechęci czy poczucia zubożenia, reakcja drugiej osoby na ogól bywa odmienna do tej, z którą spotykaliśmy się na co dzień.
Naturalnie, to my chcemy oceniać, kto jest bezbronny, słaby, skrzywdzony i zasługuje na nasze wsparcie, a kto już ma wystarczająco dużo i jeszcze nam powinien część z tego dawać. Chcemy zastępować Boga poprzez wymierzanie własnej sprawiedliwości, zgodnie z własnym systemem wartości i oglądem świata. Problem w tym, że ludzki umysł i percepcja są nieco ograniczone – podobnie jak percepcja mrówki badającej słonia, i zależnie od tego, na jakiej jego części ciała się znajduje, tak go sobie wyobraża – jako trąbę, nogę, ucho czy ogon.
Dopóki integrujemy się z ludzkim umysłem, dopóty swą świadomością nie ogarniemy całej fali procesu, nie zrozumiemy „zamysłów” Świadomości Świata.
Skąd możemy wiedzieć, czy chore dziecko poprzez swą chorobę nie pełni zadania scalenia rodziny czy nauczenia swoich rodziców okazywania troski?
Kiedy patrzymy wybiórczo, nie widzimy całego krajobrazu.
Jeśli więc chciałbyś uzdrowić jedną osobę, a pozostałe z tego procesu wyłączyć, to uzdrowienie tej jednej prawdopodobnie nie spełni zadania, do jakiego było przeznaczone. To jak próby leczenia bólóu głowy poprzez zażycie tabletki przeciwbólowej, a z wyłączeniem kręgosłupa, poziomu stresu czy innych istotnych przyczyn.
Całościowy ogląd dotyczy nie tylko ludzi jako gatunku, oddzielonego od przyrody i Ziemi. Przecież bez czystej wody, lasów, pszczół, motyli i świeżego powietrza nie moglibyśmy istnieć w swych materialnych formach.
Z CZYSTYMI INTENCJAMI do czynienia mamy wtedy, gdy nie osądzamy niczego zbyt pochopnie, ani nie segregujemy istot na: przyrodę ożywioną i martwą; na wyżej rozwiniętych ludzi i bezmyślne zwierzęta; jedne zwierzęta jako nadające się na naszych pupili – przytulane i wielbione – inne jako pokarm, tuczone i bezdusznie zabijane; a wreszcie ludzi na: niewinnych, chorych, biednych oraz winnych, zarozumiałych, mających nadmiar.
Co jeśli wszystkie istoty bez wyjątku są jedną falą życia podlegającą procesowi wzrostu oraz będącą przejawem boskiego kunsztu, piękna, wspaniałości.
Do całego Istnienia możesz żywić takie samo współczucie. A kiedy je stracisz i znów zaczniesz osądzać, znajdź znienawidzone cechy w sobie i otocz je miłością. Potem ogarnij płynącym z serca współczuciem wszystkich bez wyjątku i powiedz sobie wiele razy: „Wybacz mi, proszę. Przepraszam. Kocham cię. Dziękuję”.
Czyń to tak długo, aż negacja, nienawiść i cały osąd obecne w Tobie do tej pory rozpłyną się, ustępując miejsca otulającej wszystko miłości oraz kojącej niczym źródlana woda w upalny letni dzień akceptacji.
Bo to nie świat jest piękny czy brzydki, doskonały czy poplątany, ale sposób, w jaki na niego patrzymy. Patrz więc oczyma pełnymi światła. Ogarniaj świadomością cały obraz. Odbieraj świat sercem pełnym miłości i harmonii. A wtedy świat zacznie się takim objawiać – sprzyjającym Ci, harmonijnym, dobrym.