W chwili, kiedy z powrotem zwrócimy się ku swemu wnętrzu,
znajdziemy tam nie tylko poszukiwany wcześniej spokój, dostatek i szacunek świata,
ale też nasze PRAWDZIWE JA.
Słowa są czymś odległym od PRAWDY.
PRAWDĘ najlepiej oddaje cisza
oraz zanurzenie się w Rzeczywistość
umysłem wolnym od oceny, wyobrażeń, interpretacji.
Słowa to tworzenie duplikatu danego zjawiska
– kwiatów, uśmiechu, kropli rosy.
Przejawy JAŹNI są poza opisem.
Ludzkie ja (ego) może poczuć pierwotną naturę rzeczy,
kiedy zostawi swoje o rzeczach wyobrażenia.
Wędrowiec zdąża do Źródła,
jednak kiedy przed nim staje,
to aby mógł się napić czystej wody i poczuć jej smak,
musi zrzucić plecak
i odłożyć własne myśli o tym, jak smakuje woda.
Czysta Świadomość działa w stopniu, w jakim pozwoliłeś sobie,
by zastąpiła oprogramowanie umysłu
pełne ograniczajacych przekonań;
w stopniu, w jakim odłożyłeś na bok własne wyobrażenia
o sobie i o życiu.
Niektórzy mówią, że modlitwa nie została wysłuchana,
że ktoś – może Bóg – chce, aby cierpieli.
Ale czy odłożyli na bok własne strategie działań?
Wizje tego, jak powinno się coś stać, aby było dobrze?
Dopóki ludzkie ja działa,
dopóty Prawdziwa Istota pozostaje w tle, na uboczu.
Nie oznacza to, że ludzkie ja (ego) jest złe.
Lecz czy znasz najlepsze rozwiązania dla całego świata?
Pełny ład i harmonia przejawia się wtedy,
kiedy dobro jednostki zgrywa się z dobrem wszelkich istot.
a ludzkie ja, wraz ze swoim oprogramowaniem,
nie zna wszystkich istot ani ich woli.
Dlatego im dalej wycofa własne wizje doskonałości,
im mocniej dopuści do głosu Esencję Świata,
tym więcej szczęścia i pierwotnego obrazu świata doświadczy.
Kiedy ludzkie ja daje się prowadzić Czystej Świadomości
jak tancerka dobremu tancerzowi,
wtedy mamy doskonały taniec.
Kiedy masz problem, powiedz sobie stanowczo:
Nie wiem, JAK to się stanie, jakimi drogami i sposobami,
ale dziękuję za najlepsze rozwiązanie mojej sytuacji
i przyjmuję je.
Podczas wykonywania codziennych czynności
spójrz czasem na siebie z boku,
a raczej nie na siebie, tylko na rolę, z którą się utożsamiasz,
na temat której wszyscy mówią: „To jesteś ty”.
Postacie ze SNU ŻYCIA mówią innym postaciom:
„Wy jesteście prawdziwe. My to wiemy, bo też jesteśmy prawdziwe”.
Jakże by inaczej 🙂
Jak trafnie zauważa Alan Watts pod koniec swego wykładu
„Strach przed oświeceniem”:
Jedni ludzie mają grube powłoki i wtedy niełatwo oderwać im się od roli,
spojrzeć z boku i krzyknąć: „Tak! Ja to wszystko wymyśliłem!”.
Oni potrzebują technik, metod, sposobów; aż się zmęczą
i aż ta powłoka zacznie im ciążyć; aż poczują, że jest tak ciężka,
jakby założyli na siebie kilka grubych płaszczy w porze letniej.
Zresztą dopiero wtedy zaczynają czuć te płaszcze.
Ale inne części Ja nie utożsamiają się aż tak silnie z rolą.
Na tych wystarczy pokiwać palcem i uśmiechnąć się:
„Hej, Shiva, ujawnij się. Nie udawaj, że jesteś tym gościem tutaj.
Wiem, kim jesteś”. A oni natychmiast to czują.
Im wystarczy, że zaczną patrzeć z boku bez angażowania się,
że trochę popatrzą z dystansu na cały ten Spektakl.
Wtedy odkładają maski i ujawniają swoją Twarz.
Do tego stopnia utożsamiliśmy się z ludzkim ja,
że nie przyjdzie nam do głowy, iż nim nie jesteśmy.
Postępujemy jak dziecko,
które na dywanie bawi się pluszowym misiem.
Z sąsiedniego pokoju mama woła na obiad,
jednak ono już tego nie słyszy –
zamknęło świadomość w losach pluszowego misia,
a uczyniło to do tego stopnia, że czuje złość, lęk i krzywdę,
gdy w swej zabawie wymyśliło dla misia kłopoty.
Samo siebie zahipnotyzowało na tę zabawę,
z własnej woli.
Kiedy miś w swoich losach cierpi, dziecko także cierpi.
Hola, hola! Czy na pewno miś cierpi?
Przecież on jest tylko zabawką.
Podobnie ja i Ty postępujemy na Ziemskiej Scenie:
utożsamiamy się z rolą człowieka tak mocno,
że aż czujemy ciężar tej integracji.
Lecz kiedy się z roli oderwiemy,
nie pozostanie w nas ani gram poprzedniego bólu, ciężaru
– sama lekkość na duszy.
Spójrz, dziecko właśnie przestało się bawić w niełatwe losy swego misia.
Odłożyło go na bok tak szybko, tak łatwo,
i już słyszy głos swojej mamy,
już biegnie na obiad.
Aby wyjść z roli, nie czytało duchowych książek,
nie stosowało duchowych praktyk.
Gdyby zaczęło to czynić, potwierdziłoby tylko, że ma problem
z oderwaniem się od wymyślonej roli.
Jakże scenarzysta filmu może mieć problem z oderwaniem się
od zmyślonego przez siebie bohatera,
skoro sam go stwarza, kreuje?
Zawsze wszystko dzieje się ZGODNIE Z TWOJĄ WOLĄ:
zasypianie,
śnienie
i wybudzanie ze snu.
Tym właśnie jest oświecenie
– przebudzeniem się z wymyślonego przez siebie scenariusza.
NASZE ISTNIENIE posiada dwie ciekawe zdolności:
utożsamiania się z wymyślonym przez siebie stanem
oraz nabierania do niego dystansu, odpuszczania go.
Kiedy więc utożsamiasz się z uczuciem radości,
stajesz się jego przejawem
oraz przyciągasz do siebie zdarzenia potwierdzające ten stan.
A kiedy nie chcesz danej przykrości,
odrywasz od niej emocje, uwagę
oraz przenosisz na inne wybrane doświadczenie.
„…w miarę jak pole Śnienia zaczyna się budzić,
to odbija się samo w sobie.
Śnienie odbija się w postaci oddzielnych części,
a każda z tych części marginalizuje tło
i sądzi, że to inna z nią flirtuje
i stara się przyciągnąć jej uwagę”.
/fizyk i dr psychologii Arnold Mindell/
Wydaje nam się, że ten drugi to nie ja,
ponieważ zmarginalizowaliśmy tę część SIEBIE;
trzymamy się ściśle określonych cech,
linii historii pojedynczej osoby o imieniu Ewa, Asia, Michał…
Jednak w chwili, w której przekraczamy
próg jednostkowej tożsamości, okazuje się, że cały plener,
wszyscy bohaterowie innych i naszego życia,
to nasz własny FILM.
Kiedy jedna osoba opuszcza salon krzywych luster,
czuje się trochę naga, pusta, zderzona z prawdą;
odtąd te wszystkie postacie, które widziała w lustrach, już jej nie towarzyszą,
a nadto, okazały się nią samą.
Wszystkie postacie występujące we śnie
to aspekty naszej osobowości.
W życiu – podobnie.
Kiedy z długiej podróży wracasz do domu,
łzy napływają do oczu,
serce bije szybko, radośnie.
Mówią, że ego nie chce wrócić do JAŹNI,
gdyż to oznaczałoby jego śmierć.
Ale taki powrót jest przecież jak padnięcie w ramiona
najbliższej, ukochanej istocie.
Wtedy rozpuszczeniu ulega bolesna odrębność,
ciężar konieczności, ograniczeń, niemocy.
Wtedy jesteś jak ludzik z soli,
który, zmęczony, przez całe życie szukał oceanu.
A kiedy znalazł ocean i zanurzył się w nim,
został przezen rozpuszczony.
Czy ocean Czystej Świadomości rozpuszcza Twoje pocucie „Jestem”?
Nie musi.
Ropuszcza tylko złudzenia na Twoj temat –
odczucie separacji, odrębności,
wyobrażenie o byciu ograniczoną, słabą ludzką istotą.
To, co ulega rozpuszczeniu,
jest tylko iluzją Ciebie.
Ty prawdziwy zawsze byłeś…oceanem,
i nigdy nie wyruszyłeś przez życie.
Cała ta podróż, odległość,
a nawet pełny miłości powrót syna marnotrawnego do ojca
są tylko grą, scenariuszem wymyślonym przez JAŹŃ,
która odgrywa go w swojej Fantazji.
JAŹŃ nigdzie siebie nie opuściła,
nigdy więc też do siebie nie musiała wracać,
nigdy siebie nie zawiodła ani nie odzyskała zaufania.
Może jednak o takich sytuacjach śnić,
a w swoim śnie
doświadczać ich namacalnie.
Medytacja to stałe pozostawanie uwagą u Źródła,
podczas gdy „na zewnątrz” toczy się Ziemski Spektakl.
To od Ciebie zależy, czy głęboko zanurkujesz
w ludzką rolę i GRĘ,
czy też pływasz po jej powierzchni, delektując się słońcem.
Podstawa naszego bytu nie jest dobra ani zła.
Istnieje poza jakąkolwiek nazwą, określeniem.
To tylko ludzki umysł potrzebował wyobrażać sobie
dobrego lub okrutnego Boga.
Esencja bytu pozostaje poza dotykiem określeń, emocji, a nawet uczuć.
Z Niej rodzą się emocje i do Niej wracają.
Z Niej powstają obrazy, formy, i w Niej znikają.
Jakkolwiek Ona sama nie jest uczuciem, myślą ani formą.
W miejscu, w którym nazywamy,
stwarzamy SEN, GRĘ.
Tam, gdzie nie ma nazw, imion, oceny ani określeń,
możemy poczuć Prawdziwe Istnienie.
„Jestem nie tylko poza niewolą i wyzwoleniem,
poza czystością i nieczystością,
poza unią i rozłąką,
ale jestem tym oto –
wolnością nirwany niezmienną jak niebo”.
/Avadhuta Gita – Pieśń Oświeconego/
Do tej pory lubiliśmy bawić się i wkręcać w różne gry:
że coś jest konieczne, niezbędne,
że dla zyskania materialnych form potrzebujemy pracować,
dla pełni szczęścia w miłości potrzebujemy otrzymywać
takie, a nie inne zachowania partnera,
że jedna droga jest prostsza, lepsza,
a inna utrudnia wędrówkę.
Przeciwieństwa tworzą GRĘ, czyli:
drogę do celu,
a na niej przygody, procesy.
Gdy jednak wykroczymy umysłem
poza przeciwieństwa oraz ich ruch,
pomiędzy myślami znajdziemy szczelinę,
a poprzez nią będziemy mogli przeniknąć
do Krainy Prawdziwego Istnienia.
Twoje myśli, nawet takie, których się obawiasz,
znajdują się tylko w ludzkim zamkniętym umyśle.
Nawet nie dotykają Pierwotnego Nieskończonego Umysłu.
Pierwotny Nieskończony Umysł pozostaje poza myślą,
emocją, poza wyobrażeniem,
w ciszy teraźniejszej wieczności,
w stanie niczym nieuwarunkowanego szczęścia.
Nie ma żadnej drogi do przebycia,
żadnego celu do osiągnięcia.
Z chwilą, kiedy przestajesz dzielić siebie na poszukiwacza i cel,
na tych, którzy znajdują się blisko celu i daleko,
oraz kiedy rezygnujesz z rozglądania się na zewnątrz i wracasz do SIEBIE,
TUTAJ, poza zgiełkiem form, w ciszy obecnej wieczności
czeka na Ciebie Twoje ISTNIENIE.
Czy możesz przebudzić się jako ludzkie ja, skoro nim nie jesteś?
Przebudzenie przypomina bardziej oderwanie uwagi
od ludzkiej ograniczonej tożsamości
na rzecz Pełnego, Nieskończonego CIEBIE.
Tak wielu mówi o rozpuszczeniu ego.
Ale kto stworzył ego, skoro wszystko jest BOSKIM ISTNIENIEM?
Skoro ISTNIENIE w pewnych miejscach swego snu
odgrywa pewne role,
ego jest jak pacynka, maska, kostium aktora.
Czy należy przejmować się kostiumem albo odgrywaną rolą?
Czy trzeba je niszczyć albo wzmacniać?
Wystarczy mieć świadomość faktu,
że to ISTNIENIE używa roli (ego)
i w pełni nad nią panuje.
Nasza Świadomość potrafi:
zawężać się do aktorskiej roli i silnie z nią utożsamiać,
poszerzać poza Kosmiczny Spektakl.
W tym drugim przypadku życie przypomina
mrugnięcie powieką –
jest jak krótki sen.
Natura rzeczywistości zależy od perspektywy patrzenia.
Kiedy utożsamiasz się z małą ludzką istotą,
wtedy cały świat wydaje się ogromny,
a problemy trudne do rozwikłania.
Gdy poszerzasz świadomość,
wszystko wydaje się Tobą samym,
a cała materia snem.
Im mocniej cząstka Świadomości (ludzkie ja) zanurza się w swoim ŚNIE,
im bardziej zapomniała, że śni,
tym trudniej wpłynąć jej na przebieg scenariusza,
tym silniej czuje się ofiarą wszelkich zdarzeń
oraz istotą odciętą od całości.
Czy aby na pewno?
Ona tylko utożsamia się z trudnością wyjścia
poza ludzkie ograniczenia.
Jakiejkolwiek walki przeciwieństw i stresu
zaznaję wówczas, kiedy wychodzę poza SIEBIE,
gdy uznaję, że na zewnątrz jest coś, czego nie ma we MNIE.
Im mniej zawracam sobie głowę pragnieniami,
oczekiwaniem, że „Mam być bardziej/mniej”,
tym bliżej jestem SIEBIE,
zanurzony w przestrzeni spokoju,
tym bliżej ISTNIENIA.
Żywiąc przekonanie, że na zewnątrz znajduje się coś,
czego nie ma w nas,
stajemy się więźniami różnych lęków, awersji, pragnień.
Wtedy łatwo nas zmanipulować,
przekonać, że kolejne konto w banku,
polisa ubezpieczeniowa, nowy kredyt i sztuczne witaminy
są dla nas niezbędne.
Przekonanie, że na zewnątrz, w innych osobach i staraniach
znajdują się:
nasze bezpieczeństwo,
spokój,
akceptacja grupy,
przyjaźń,
szacunek i miłość,
zdrowie
zamienia nasze życie w piekło,
choć dla mało uważnego widza
może się ono wydawać dostatnim i spełnionym.
W chwili, kiedy z powrotem zwrócimy się ku swemu wnętrzu,
znajdziemy tam nie tylko poszukiwany wcześniej
spokój, dostatek i szacunek świata,
ale też nasze PRAWDZIWE JA.
Kiedy odnaleźliśmy SIEBIE,
to, według słów Biblii,
wszystko inne będzie nam przydane.
Ludzkie gry (codzienne sytuacje) są projekcjami umysłu.
Przypominają gęste chmury na tle spokojnego błękitu nieba.
Swą uwagą możesz wnikać w te chmury lub nie.
Kiedy zbliżasz się do nich, zaczynasz doświadczać namacalnie.
Może nawet niektóre z nich wydają Ci się straszne.
Gdy jednak swą uwagę przeniesiesz na spokojną łąkę,
z tej perspektywy okażą się tylko
małymi, nic nieznaczącymi obłokami.
PRAWDA i SEN to dwie wybierane dowolnie
przez ŚWIADOMOŚĆ rzeczywistości.
Owszem, do tej pory żyliśmy we śnie.
We śnie też można czuć ból, smak łez, ciepło słońca.
To, co nazywasz życiem jednostek,
to tylko film, który odgrywa JAŹŃ
z zastosowaniem aktorskich kostiumów.
I wiesz, co? Wcale nie musisz się z tego filmu-snu wybudzać.
Kiedy w nim pozostajesz, wcale nie jesteś gorszy od tych,
którzy patrzą na niego z boku…
O ile tacy istnieją.
O ile istnieje ktoś niezależny od TWEGO JA.
To właśnie podział na lepsze i gorsze trzyma w tym ŚNIE.
TY PRAWDZIWY nigdy nie zasnąłeś.
Zrozumienie tego pozornego paradoksu jest bramą prowadzącą…
wcale nie do bycia lepszym.
To zwykłe przebudzenie ze snu.
Czy można powiedzieć, że ten, kto śnił, jest gorszy od tego,
który pozostawał w stanie czuwania?
Znowu umysł podsyła myśl: „Przebudzenie jest lepsze,
bardziej orzeźwiające”.
Wielu wydało się, że się przebudzili.
Jednak kiedy dobrze się im przyjrzymy,
dotrze do nas, że oni…
tylko śnili o swoim przebudzeniu.
Czy przydarzyło Ci się kiedyś coś podobnego?
Że spałeś, choć wydawało Ci się,
że zacząłeś nakładać szlafrok i udałeś się do łazienki?
O tym właśnie mówię, kiedy mam na myśli
przebudzenie we śnie.
Wielu wydawało się, że się obudzili.
Zaczęli być mistrzami i głosić nauki.
Skąd jednak wziął się ten tłum słuchaczy u ich stóp,
skoro wszystkie postaci w ich i każdej osoby śnie
to… ich własne aspekty osobowości?
Dopóki świadomość i przebudzenie uznajemy
za lepsze od SNU/GRY,
dopóty pozostajemy w dualnym stanie umysłu,
w utkanej z tych stanów Fantazji.
Ale i w tym zupełnie nie ma nic złego.
Wodne zwierzę, kiedy napełni się wystarczającą ilością powietrza,
samoistnie zostaje wypchnięte na powierzchnię wody.
Jednak nie było gorszym pozostając w wodzie,
a lepszym, kiedy wynurzyło z niej swoje ciało.
Zawsze pozostajesz tym samym ISTNIENIEM.
Tylko we śnie wydaje Ci się, że
jesteś mężczyzną/kobietą oraz przeżywasz różne przygody.
Dokładnie w chwili, w której przestałeś uznawać przebudzenie
za cel, za coś lepszego i przeciwnego kłamstwu,
ono naprawdę dzieje się!
Napełnia Cię niewidzialną energią świadomości,
która wypycha Twoją świadomość poza obręb SNU.
Ale i w tym procesie nie ma nic lepszego czy gorszego,
nic, co miałoby wpływ na stan Twego ISTNIENIA.
Fric Perls, twórca terapii gestalt, odkrył,
że we śnie danej osoby
wszystkie występujące w nim postacie
łącznie ze zwierzętami, drzewami, budynkami i plenerem,
są aspektami osobowości śniącego.
Lecz czyż ta sama zasada nie znajduje zastosowanie we śnie zwanym jawą? –
kiedy to wszyscy ludzie, zwierzęta, meble w moim pokoju, niebo i domy
są aspektami mego PRAWDZIWEGO JA,
które tylko śni jeden ze swoich wielu snów.
Przebudzenie to wyjście poza przekonanie,
że coś jest lepsze od czegoś innego
oraz że jestem jednostką odrębną od innych.
Przebudzenie niesie ze sobą uczucie jedności
i świadomość faktu, że wszystko jest w porządku,
a ja jestem TYM, kim mam być.
W chwili tej mamy do czynienia z paradoksem:
sama świadomość tego sprawia,
że życie bohatera Twego Snu staje się łatwiejsze,
a problemy samoistnie znajdują swoje rozwiązania.
Świadomość bycia u celu rozwiewa iluzje przeszkód.
Świadomość jedności znosi siły opozycyjne.
Odgrywanie ról w swoim ŚNIE nie jest niczym złym.
Wszystko to lila – boska gra.
Jest ona tak piękna, jak barwny ogon pawia.
To dzięki niej dostrzegamy różnorodność form w świecie oceanu,
w lasach, w górach, poza chmurami…
Jedyne, co nam doskwiera (a może i to jest złudą snu),
to zbytnie stopienie się z rolą
i odcięcie się od tego, Kim się JEST.
Wtedy trudniej jest nam wpływać swoje życie,
rzecz jasna tylko z poziomu bohatera-śniącego ja.
Im większy dystans do odgrywanej przez siebie roli,
tym większy wpływ na własne życie,
tym szybsze tempo kreacji.
Lecz kto wtedy stwarza?
W naszym ŚNIE ŻYCIA gramy, że ktoś jest zły, a ktoś dobry,
ktoś zaradny, a ktoś inny popełnia błędy.
W naszym ŚNIE każdy odgrywa różne role,
w Rzeczywistości nie ma ról,
jest tylko CISZA ISTNIENIA.
W miejscu percepcji świata, w którym ludzkie ja
stara się trzymać kontrolę nad swoim życiem
i żonglować jego fragmentami,
doświadczamy braków, niedoskonałości,
Kiedy percepcja staje się pełna,
wolna od ograniczeń ludzkiego umysłu,
wszystko jawi się pełnym, kompletnym, doskonałym.
O zasadach kreacji rzeczy i zdarzeń
Niektórzy sądzą, że kiedy będą o swym celu intensywnie myśleć
i trzymać nad nim parasol kontroli,
to cel ów się ziści.
A dzieje się wręcz przeciwnie:
przywiązanie trzyma nas przy idei chcianej rzeczy
i nie pozwala jej energii podążyć do świata,
urzeczywistnić się.
Stwarzanie chcianych rzeczy zaczyna się wtedy,
gdy mamy do nich zdrowy dystans
i nie jesteśmy przywiązani do efektów.
Pozostawajmy tak samo wolni i szczęśliwi
w sytuacji ziszczenia się celu,
jak i wówczas, gdyby się nie ziścił.
Takie pole wolności zawiera w sobie lekką stwórczą energię,
która bez przeszkód niesie nasze marzenie
we Wszechświat i je spełnia.
Stwórczej Energii daj maksymalną swobodę działania.
Jest ona ona przecież Jaźnią inteligentną i świadomą,
odzwierciedlającą wewnętrzną aktywność wszelkich istot
i potrafiącą je doskonale ze sobą zgrywać.
Taka kreacja dokonuje się już nie z poziomu ego
– ludzkiej zawężonej świadomości –
ale z poziomu całej Świadomości Świata.
Obawy, lęki, niewiara i wątpliwości
jedynie zagęszczają Stwórczą Energię,
trzymając nas w tej samej co dotąd sytuacji.
To właśnie uwolnienie celu sprawia,
że Stwórcza Energia w miejscu jego kreacji
staje się lekka i zaczyna unosić nas niczym latający dywan
ku temu, co nowe i niosące spełnienie.
Dopóki czekamy, urzeczywistniamy czekanie.
Własnym czekaniem, niewiarą i wątpliwościami
trzymamy siebie w szczelinie, w której energia krąży w kółko.
Trzeba posłać cel i o nim zapomnieć, wiedząc,
że w najbliższym dla nas czasie zawsze sie ziszcza,
oraz żyć twórczo, w pełni.
Wtedy energia w naszej percepcji poruszy się
i wyrwie nas z dotychczasowego miejsca
ku nowym wspaniałym lądom doświadczeń.
To nasze własne przekonania i rodzaj energii, której się trzymamy
stwarzają zdarzenia w naszym życiu.
Świat po prostu tylko je odzwierciedla,
a karty i sny pokazują z wyprzedzeniem.
Jeśli Stwórca daną sytuację określi jako wygraną,
to wygraną się okaże.
Jeśli Stwórca daną sytuację nazwie początkiem fali szczęścia,
to początkiem szczęścia się stanie.
A Ty Prawdziwy jesteś Stwórcą scenariusza swego życia,
więc wszystko, co Cię spotyka,
odczuwaj i uznaj za bramę do swego szczęścia.
Dobrze jest nie być ani fanatykiem danej idei, poglądu czy religii,
ani jej zaciętym przeciwnikiem.
Jedno i drugie to dwa końce tego samego kija
– dualności.
Kiedy pozostajemy poza ślepym zachwytem oraz poza negacją,
jesteśmy wolni.
Dwie osoby szarpią się trzymając ten kija za dwa końce,
wolny duch idzie dalej.